Poczułam jakieś kłucie w ręce. Chciałam otworzyć oczy, ale nie byłam w stanie. Chciałam się poruszyć lub coś powiedzieć - to również było niemożliwe. Usłyszałam jakieś przytłumione głosy, więc poddałam się i skupiłam całkowicie na zrozumieniu czegokolwiek. Najpierw rozpoznałam głos Saotome:
- Chłopcy, wy postarajcie się ją obudzić, a ja idę poszukać apteczki w drugim pomieszczeniu - usłyszałam, że otwiera drzwi - Jeszcze jedno. Keiichi, nie dźgaj jej, bo jak się obudzi i wciąż będziesz to robił, to będzie wkurzona i być może będziesz mieć w przyszłości problemy z... Przekazywaniem genów - drzwi się zamknęły.
A więc to chyba to jest powód tego kłucia w mojej ręce... Saotome ma rację. Już jestem wkurzona. Gdybym tylko mogła się ruszyć, złamałabym Keiichiemu tą rękę. Wykastrowałabym go kiedy indziej (ode mnie: To, co pomyśli Yuno od tej pory będzie zapisane kursywą)
- Mam wrażenie, że już po dzisiejszym kopniaku będę mieć problemy - odezwał się Keiichi - A tak w ogóle, to jak my mamy ją obudzić, skoro i tak nie żyje?
Ja Ci zaraz dam "nie żyje"!
- Skąd pomysł, że jest martwa? - spytał Zero
- Nie reaguje na nic.
- To jeszcze nie dowód. Jak jest się nieprzytomnym, to również się nie reaguje.
- Poza tym, oddycha - włączył się do rozmowy Aru
- Skąd wiesz, że oddycha? - zapytał głupio Keiichi
- Jej klatka piersiowa unosi się w górę i w dół, a jakbyś nie wiedział, to jest właśnie oznaka życia.
- A no rzeczywiście.
Matko, co za idiota. Co ja w nim widziałam?
- Na razie zatamowaliśmy krwawienie, ale ta bluzka nie wystarczy. Jak tak dalej pójdzie, to się wykrwawi. Miejmy nadzieję, że Saotome znajdzie tą apteczkę szybko - stwierdził Aru
- Skoro już jesteśmy przy tym temacie, to nie sądziłem, że ma takie fajne cycki - Keiichi
Co za...! Na szczęście ubrałam lepszy stanik...
- Zboczeniec. Możesz choć raz nie myśleć o zerżnięciu wszystkiego, co się rusza? - Zero
- Musieliśmy ściągnąć z niej tą bluzkę, żeby zatamować krwawienie. I tak była już w połowie zakrwawiona, a poza tym wygląda na starą i chyba się nie obrazi, że poplamiliśmy ją jeszcze bardziej. Chłopaki, musimy mocniej przycisnąć tą bluzkę do rany - Aru. Poczułam, jak dociskają bluzkę. Nastąpiła cisza.
Nie jestem zła. Ta bluzka była rzeczywiście stara. Zwykła, szara t-shirtka, w której spałam. Zresztą, plamy z krwi jest i tak ciężko wyprać, więc i tak by mi się chyba nie udało jej doprać.
Zaczęłam się dziwnie czuć. Jakby całe życie ze mnie uchodziło. Macie czasami takie "sny", że gdzieś spadacie i nagle się budzicie, bo to cholernie dziwne uczucie? Tak właśnie się teraz czułam. Gdy ma się taki "sen", to podobno oznacza, że dusza pragnie opuścić ciało. Więc, czy to oznacza, że... Umieram?
Ciemność. Cisza.
Nic.
Jednak po chwili widziałam cały pokój tak, jakbym po prostu stała przy chłopakach. Leżałam na ziemi, a Aru, Zero i Keiichi klęczeli przy mnie i dociskali mi bluzkę do brzucha. Podeszłam do Aru, objęłam go i powiedziałam:
- Pomóż, błagam. Czas leci, a ja... Znikam - uświadomiłam sobie po chwili - O, nie. Tylko nie to. Ja na prawdę umieram! Jeśli szybko czegoś nie zrobisz, to...
- Nie uważacie, że wypadałoby zacząć ją reanimować? - przerwał ciszę Aru. Oderwałam się od niego zdezorientowana.
Czy to możliwe, by mnie usłyszał? Nie, na pewno nie. To pewnie jakiś zbieg okoliczności.
- Po co? - spytał wyraźnie znudzony Keiichi
- Saotome jeszcze nie ma, a ona przecież nie przestanie krwawić czy też się nie obudzi, bo przyłożyliśmy do rany bluzkę.
- W sumie racja. Ale ja jej reanimować nie będę - zaprzeczył stanowczo Zero - Więc? Który z Was?
Znowu zapadła cisza. Ani Keiichi, ani Aru się nie odezwał. Ja już nie widziałam pokoju, gdyż moja głowa, jak by to powiedzieć... Zniknęła. Po chwili jednak czyjeś ręce objęły moją twarz. Czułam to. Ten ktoś się nade mną nachylił. Czułam jego oddech. Był... Słodki. Pachniało mi truskawkami. Chwilę później zaczął mnie reanimować. Jeśli w ogóle tak to można nazwać... To był pocałunek. Tylko i wyłącznie pocałunek.
Metoda usta-usta... Nie mam zielonego pojęcia, kto to robi, ale wiem jedno: Robi to bosko. Chcę więcej. Gdybym tylko mogła, przejęłabym kontrolę.
- A więc ty ją naprawdę kochasz? Nie ściemniałeś o tym... - powiedział... Nie wiem kto. Nie rozpoznałam głosu. Dobiegał jakby z oddali. To był któryś z tej trójki, ale głos nie wiedzieć czemu był zmodyfikowany.
- Tak - odpowiedział tajemniczy ktoś odrywając się od moich warg. Również nie rozpoznałam tego, kto to powiedział. Ponadto był jakiś taki jeszcze cichszy...
Znów ciemność.
Umarłam?
Zdołałam poruszyć ręką.
A więc nie umarłam! Tak!
- Poruszyła się! W takim wypadku wracam na miejsce, bo nie chcę, żeby wiedziała, że to ja - głos wciąż był nierozpoznawalny. Poczułam na moim brzuchu trzecią parę rąk przyciskającą bluzkę.
Nareszcie udało mi się otworzyć oczy! Rozejrzałam się myśląc, że to wszystko to był sen. Jednak to raczej nie był sen. Wszyscy byli ustawieni tak samo.
- Więc raczyłaś jednak wrócić do żywych? - spytał niezadowolony Keiichi
- Odwal się. Jeszcze się nie wybieram na tamten świat - podjęłam próbę podniesienia się, jednak chłopcy mnie powstrzymali
- Nie podnoś się, bo możesz zacząć krwawić jeszcze bardziej - powiedział Aru
- Ech, no dobra. Nie chcę znowu przeżywać tego samego.
- A możesz jaśniej? - spytał zdezorientowany
- Jak tak leżałam, to umierałam. Moja dusza wyszła sobie z ciała i zaczęła znikać. Miło, prawda?
- A niby skąd ty to możesz wiedzieć? - Keiichi zrobił się podejrzliwy
- Pamiętam to. Po prostu.
- Skoro tak, to powiedz... Czy rozmawialiśmy między sobą?
- Nie - skłamałam
- Poprawna odpowiedź - zdziwiło mnie to. Może jednak coś mi się przyśniło? - Dziwne... A jakie to było uczucie? Tak znikać?
- Szczerze? Do dupy. Mam jeszcze kilka niedokończonych spraw, więc nie mam zamiaru wiecznie tułać się po ziemi jako duch. A tak właściwie, to zrobiliście coś, żeby mnie uratować, czy mam po prostu na tyle silną wolę, by jeszcze żyć? - testowałam ich. Czy to naprawdę mogło mi się przyśnić?
- Robiłem Ci usta-usta - wyszczerzył się Keiichi - Przy okazji stwierdziłem, że masz bardzo przyjemne w dotyku piersi... Ała! - nie ma to jak niezawodny prawy sierpowy - Za co to?!
- A jak myślisz zboczuchu?! Jeszcze raz mnie dotkniesz albo powiesz coś głupiego na mój temat, to będziesz wąchał kwiatki od spodu!
- Miałaś nie wstawać - powiedział zrezygnowany Aru, a za sprawą dotknięcia mojego ramienia nakazał mi się z powrotem położyć
- Ale on...!
- Tak wiem, że się nie lubicie, ale doceń, że... - zawahał się, praktycznie nie do zauważenia, jednak nie dla mnie - Uratował Ci życie. I pamiętaj, nie podnoś się - pogroził mi palcem. Zachichotałam, ale natychmiast przestałam, bo ból tym spowodowany był silniejszy niż radość - Nie śmiej się, nie wykonuj gwałtownych ruchów, leż w jednej pozycji...
- ...Nie odzywaj się, nie patrz, nie słuchaj, nie oddychaj. Oczywiście, mój panie. Zawsze do usług - dokończyłam sarkastycznie za niego
- Ech, nie to miałem na myśli. Chodzi po prostu o to, że Saotome nie wrócił jeszcze z apteczką, a my się namęczyliśmy, żeby zatamować krwawienie.
- Po co apteczka? Jestem na 11 poziomie i już dawno wszczepili mi zdolność leczenia ran dotykiem. Jestem w stanie sama się uleczyć - powiedziałam, po czym przyłożyłam dłoń do brzucha
Już raz czy dwa razy byłam zmuszona do wyleczenia się, więc wiem jak to robić. Ponadto, praktycznie codziennie muszę pomagać Aru
W tym momencie byłam bezczynna. Owszem, rana zaczęła się goić, ale w połowie przerwała. Próbowałam i próbowałam, ale nic się nie działo.
- Yuno, straciłaś chyba zbyt dużo krwi. Nie wysilaj się - poprosił Aru, ale nie słuchałam go. Chciałam przestać czuć ból. Więc próbowałam dalej. W końcu Aru nie wytrzymał i puściły mu nerwy - Do jasnej cholery, Yuno! Skończ już! - przycisnął moje ręce do ziemi. Próbowałam się wyrwać, ale albo on miał za dużo siły, albo ja byłam zbyt osłabiona.
- Proszę... - usłyszałam jego myśli - Nie chcę, żeby kolejna osoba, którą znam umarła. Nie wytrzymałbym tego psychicznie. Proszę - przestałam. A on mnie puścił. Wtedy w końcu przybył Saotome.
Uklęknął przy mnie i wyciągnął z apteczki bandaż i gaziki. Poprosił chłopaków, żeby przynieśli mu wodę z kranu. Musiał zmyć krew.
Gdy już pozbył się krwi, wyciągnął wodę utlenioną i zaczął oczyszczać ranę gazikiem nasączonym nią. Piekło, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
Po chwili miałam już przyklejony plaster, a w pasie zostałam przewiązana bandażem. Jak tylko odzyskam siły, to będę mogła pozbyć się opatrunku i uleczyć się sama.
Saotome i Aru pomogli mi się podnieść. Spojrzałam na zegarek. 13:20. Miałam jeszcze trochę czasu do obiadu, więc postanowiłam, że ubiorę czysty t-shirt i bluzę i wyjdę do ogrodu.
Pomimo tego, że był listopad, to w ogóle nie było śniegu, a temperatura była jesienna. Usiadłam na jednej z ławek koło małego jeziorka, obok dziewczyny, którą wcześniej poznałam. Wszędzie bym ją poznała, tylko ona ma takie ładne włosy w tym zakładzie.
- Co tu robisz? - spytałam siadając, a ona podskoczyła - Nie przydzielili Ci jeszcze pokoju?
- Matko, nie strasz mnie tak! - zachichotała - Przydzielili, ale nie mam pojęcia, gdzie on jest, bo tu nie ma żadnych oznaczeń. Masakra! A poza tym, tu jest tak ładnie i spokojnie. No i pogoda też jest super, jak na listopad.
- No, pogoda jest niewiarygodna. To miejsce też. Kiedy kilka lat temu je odkryłam, nie mogłam uwierzyć, że tak piękne i ciche miejsce znajduje się w miejscu takim jak to.
- Powiedziałaś "lat"? - zapytała zaskoczona
- Chyba Ci się coś przesłyszało. Powiedziałam dni - odpowiedziałam z obawą, że wszystkie moje sekrety i demony przeszłości wyjdą na jaw
- A więc dobrze. Powiesz mi, kiedy będziesz chciała - wstała i zaczęła odchodzić. Nagle zatrzymała się, odwróciła i dodała - Tak na marginesie, to nieźle kłamiesz. Gdyby Ci się nie wymsknęło, to bym się nie połapała. Narka - pomachała mi i skierowała się do środka
- Stój! - zawołałam - W tył zwrot! Chodź tu i siadaj. Powiem Ci - nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam, ale czułam, że mogę jej zaufać. Poza tym chciałam w końcu powiedzieć komuś chociaż część sekretów. Miałam dość kłamstw, ale wiedziałam, że muszę trzymać gębę na kłódkę. Maki usatysfakcjonowana zajęła miejsce obok mnie.
- Wszystko?
- Nie. Zaledwie jedną ósmą. Wytłumaczę to, co mi się wymsknęło.
- No więc słucham.
- Więc... Nie wiem od czego zacząć...
- Może od początku?
- Byłam tu już kiedyś. Przez jakiś czas.
- Dlaczego?
- Z tego powodu, co wszyscy.
- Jak udało Ci się uciec?
- Nie uciekłam. Zostałam wypuszczona.
- Nic z tego nie rozumiem - westchnęła
- Wtedy byłam normalnym typem królika doświadczalnego.
- Właśnie, o co chodzi z tymi typami?
Wytłumaczyłam jej wszystko. Że w normalnym Cię nacinają, w nadnaturalnym wstrzykują Ci geny jakiejś zasranej wymarłej istoty magicznej, a w specjalnym Cię torturują i wszczepiają jakieś pierdółki, które czasami się przydają. Powiedziałam jej również, że jak osiągnie się 26 poziom, to jest się pierdoloną bombą zegarową. Opowiedziałam jej również o chłopaku, który tego dokonał i ślad po nim zaginął.
- Normalnie sielanka - stwierdziła sarkastycznie
- No przecież - odparłam również z sarkazmem
- Znałaś tego chłopaka?
- Nie - odpowiedziałam szczerze
- Kontynuuj wytłumaczenie swojego przejęzyczenia.
- No więc wtedy byłam typem normalnym. Każdy, kto ma ten typ, jest wypuszczany, jeśli przeżyje wszystkie "zabiegi". Tych osób jest naprawdę niewiele. Uwierz.
- Wierzę. Czyli zgarnęli Cię, pociachali, przeżyłaś i Cię wypuścili?
- Tak
- To czemu znowu tu jesteś?
- Bo gdy osoba poniżej 15. roku życia zostanie stąd wypuszczona, to w dniu jej 15. urodzin ma obowiązek wrócić do zakładu. Wiele osób popełnia wtedy samobójstwa. Niektórzy nie zdążyli i znowu zostali tu zaciągnięci, a nielicznym udało się gdzieś uciec i ukryć na te kilka lat aż do osiągnięcia pełnoletności.
- To straszne.
- Mnie to mówisz? Ja uciekłam do domu kolegi z klasy. Niestety mnie znaleźli.
- Ci z zakładu?
- Tak. A, że wtedy było u niego jeszcze dwóch kumpli z klasy, to cała nasza czwórka zaczęła uciekać. Mnie i Aru, tego pierwszego, znaleźli od razu, ale nie daliśmy się tak łatwo - zaczęłam jej opowiadać o całej naszej wyprawie do lasu i tej masakrze, którą zrobiłam razem z nim z tamtych ludzi. Kiedy skończyłam, skwitowała to jednym krótkim zdaniem:
- Jesteś moją nową współlokatorką.
- Skąd ten pomysł?
- Powiedziano mi, żebym szukała wariatki w różowych włosach, która samodzielnie zabiła kilkoro ludzi w lesie mając do dyspozycji tasak. Zgaduję, że nikogo takiego poza Tobą tu nie ma.
- Masz rację - uśmiechnęłam się i wstałam - Chodź, zaprowadzę Cię do naszego pokoju.
W międzyczasie jeszcze rozmawiałyśmy. Dowiedziałam się, że również jest typem specjalnym. Zaczęłam opowiadać jej o Aru, Zero i Keiichim. Nie była zachwycona tym, że będzie w pokoju z trzema chłopakami, ale pocieszyła się, że przynajmniej ja tam będę.
Miło jest znów normalnie pogadać z dziewczyną w Twoim wieku. Maki tak bardzo przypomina mi moją siostrę... Nie, nie mogę o niej myśleć, bo się rozbeczę. Muszę wreszcie o niej zapomnieć!
Gdy tylko weszłyśmy do pokoju, chłopcy od razu zwrócili na nas uwagę.
- To jest Aru, najmilszy i najmądrzejszy z nich - zaczęłam wskazując na każdego z nich po kolei - To Zero, typ faceta, który nic o sobie nie mówi i w ogóle. A to jest Keiichi, największy idiota i zboczeniec jakiego widziała ziemia - ostatnie zdanie wypowiedziałam z pogardą. Zauważyłam, że Maki się wyłączyła. Była skupiona na którymś z nich, ale nie wiem którym, bo stali zbyt blisko siebie, a my zbyt daleko od nich, żeby dokładnie stwierdzić.
Kogoś tu trafiła strzała Amora. Ciekawe w kim się nasza nowa współlokatorka zakochała...
- No proszę, nowa dupcia do przeruchania - powiedział Keiichi
- Słucham?! - wykrzyknęłam razem z dziewczyną
Widać czar prysł...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie! Przepraszam, że rozdział nie pojawił się zaraz po moim rysunku. A propos, cieszy mnie, że sądzicie, że mam talent. Jak chcecie, to po następnym rozdziale pojawi się jakiś mój inny rysunek. No, ale wracając do rozdziału. Co sądzicie? Dzisiaj skupiał się on na "śmierci" Yuno i bliższym poznaniu Maki. Ponadto dowiedzieliście się jednego z wielu sekretów głównej bohaterki i przedsmak kolejnego: Co dokładnie stało się z jej siostrą? Na początek odkryłam Wam jeden z tych mniej ważnych. Wiem, że to co teraz napiszę będzie w ogóle nie na temat, ale po prostu muszę się z kimś tym podzielić: 2 lutego widziałam Maćka Musiała na żywo! *_* Był w Silesi w Katowicach, był tam prezenterem pokazu mody dla dzieci. To był konkurs po prostu dla małych projektantów. A w jury siedział jeszcze Mateusz Pawłowski (Kacperek Boski, jakby co)! I byłam tam z 2 koleżankami z klasy i mam zdjęcie Maćka z autografem i potem go już ochroniarze wzięli bo się na pociąg spieszył, a my biegłyśmy za nim aż na dwór, żeby sobie z nami zdjęcie zrobił ^.^ I udało nam się!!! Jeszcze tam w trakcie tych pokazów 2 razy śpiewał taki boski chłopak, który będzie w XFactorze (nie lubię XFactora, ale będę patrzeć ze względu na niego :P) Nazywa się Kasjan Cieśla i jest z Sosnowca. Boże, jaki on ma boski głos. Taki trochę niski i do tego czasami taka sexy chrypka *_* I z nim też sobie potem zdjęcia zrobiłyśmy! Matko, zaliczyć 2 ciacha w jeden wieczór, no po prostu cud! ^.^ Wiem, że to dziwnie zabrzmiało, ale nie potrafię tego inaczej określić :D Żeby nie było, że zmyślam, tu są ich zdjęcia (nie zwracajcie na mnie uwagi, okropnie na nich wyszłam :))
|Yuno|
No no no jak widzę kolejny boski blog :) Będę tu częstym gościem, już po sesji więc jest luz i jest dobrze :) Jesteś bardzo ładna więc przestań gadać, że źle wyszłaś :) zapraszam na 3 rozdział o Loganie : http://i-will-not-die.blogspot.com/2014/02/chapter-3.html
OdpowiedzUsuńNwm jak to się stało, że nie skomentowałam rozdziału wcześniej, ale jak widzisz teraz to nadrabiam :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Nareszcie pojawiła się Maki ^^. Końcówka mnie rozroiła :P. Czekam na nexta dawaj szybko, bo nie mogę się doczekać co będzie dalej z tymi nastolatkami :*.
Nominowałam Cię do LBA :*, więcej tutaj:
Usuńhttp://zakazany-owoc-jest-najlepszy.blogspot.com/p/liebster-blog-awards.html
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń